Zapraszam na czwartą i ostatnią już część artykułu, gdzie będę chciał przybliżyć metody połowu dla wędkarzy zaczynających tę dyscyplinę wędkarstwa i powoli przejść do tematów, które przydadzą się już wędkarzom zaawansowanym. Artykuły pomogą tym, którzy znajdą się na wczasach z wędką w pobliżu morza oraz tym którzy już zaczęli swoją przygodę z surfcastingiem lub zamierzają zacząć.
Wszystko zależy od tego jak wygląda morze i jakim dysponujemy sprzętem. Zawsze przed wyjazdem sprawdzam prognozę pogody na 24 godziny przed łowieniem. Sprawdzanie prognozy na dłużej niż 24 godziny jest pozbawione sensu, gdyż prawdopodobieństwo trafienia synoptyków jest małe. Dodatkowo już przed samym wyjazdem oglądam obraz z kamery internetowej w celu sprawdzenia zgodności prognozy ze stanem rzeczywistym. W moim przypadku jest to kamera z Mielna, która pokazuje obraz nawet w nocy. Dobrze jest również zapoznać się z ukształtowaniem linii brzegowej, oraz kształtu dna i układu rew z aktualnych zdjęć satelitarnych.
Zacznę od wędkarzy z grupy sprzętu pierwszego, najczęściej osoby te łowią tylko na jedną wędkę, za przynęty służą czerwone robaki. Jeśli chcemy wędkować w pobliżu innych wędkarzy, najpierw zorientować się trzeba, w którym kierunku jest uciąg wody, jeśli nie umiemy tego zauważyć dobrze się spytać ludzi, którzy już wędkują. Tak lekkim sprzętem dobrze jest stanąć na skraju, tak by zestaw znoszony był w miejsce gdzie już nikogo z wędkarzy nie ma. Wszystko po to by uniknąć splatana zestawów znoszonych przez fale i prąd wody.
Przy większych falach łowienie staje się tym sprzętem prawie udręką. Co można zrobić by wędkowanie było łatwiejsze? Najważniejszy jest kształt ciężarka, a nie jego waga, jeśli jest to kropla lub kula to przy większym wietrze zestaw będzie znoszony w kilka minut. Należy wtedy użyć kształtu piramidy, stożka lub lekkiej wersji ciężarka z wąsami. Jeśli takich ciężarków nie mamy, to można wąsy do ciężarka dorobić z grubej żyłki, lub w ostateczności sklepać ciężarek kamieniem na kształt odwróconej piramidy.
Istotną sprawą jest rzucanie lekko pod prąd wody. Po zarzuceniu jak najszybciej zniwelować luz żyłki jaki powstał podczas rzutu i róbmy, to przy maksymalnie podniesionej wędce. Wędkę wkładamy w rurkę lub inny rodzaj zamocowania, tak by kij stał pionowo. Cały czas żyłka powinna być naprężona, by wędka lekko się przygięła. Gdy kij przez cały czas potrafi być tak ugięty, to dobry znak. oznacza to, że ciężarek się zakotwiczył na dnie na jakiś czas. Starajmy się rzucać tym sprzętem przed pierwszą rewę, tam widać ciemny pas wody, to najgłębsze miejsce i tam najłatwiej jest łowić ryby, a ciężarek w tym miejscu najmniej znoszony jest przez prąd wody.
Wyprostowana szczytówka wędki, to czesto oznaka brania w metodzie surfcastingowej.
Brania najczęściej widać po drganiu szczytówki i jej późnym wyprostowaniu się. To znak, że ryba już jest można ja zaciąć i holować do brzegu. Najczęściej tak wygląda branie leszczy, płoci, okoni, świnek i fląder. Gdy łowimy jednak na ciężarki owalne lub okrągłe to naprężenie kija do jakiegokolwiek przygięcia go jest trudne. Brania są wtedy nieco mniej widoczne. W przypadku węgorza, troci i łososia brania są bardzo sygnalizowane, nawet z wciągnięciem wędki do morza włącznie. Gdy nad brzegiem jesteśmy sami, a są spore fale to możemy tak lekkim zestawem łowić jak w rzece. Rzucamy pod prąd i pozwalamy by woda toczyła nam zestaw po dnie, a my przemieszczamy się razem z nim.
Czasem jest to jedyna metoda by dać rade wędkować w większych falach sprzętem do tego mało przystosowanym. Dobrym sposobem na łowienie w większych falach jest zarzucenie zestawu za pale falochronu, tam rozbite fale nie wywierają takiego naporu na zestaw i dłużej go tam przytrzymamy. Jednak takie łowienie to ryzyko zaczepienia zestawu o falochrony. Pamiętajmy o zabraniu zapasowych akcesoriów, haczyków, przyponów czy ciężarków. Nad morzem spotkamy się z nową nieznaną nam metodą połowu. Szybko coś urwiemy, zgubimy lub przerobimy.
Wędkarze ze sprzętem drugiej grupy łowią już najczęściej na dwie wędki. Jest to sprzęt mocniejszy i można pokusić się o zarzucenie jednego zestawu za rewę, a drugiego przed lub na rewę. W praktyce jednak na brzegu jest już więcej wędkarzy i jeśli widzimy, że ktoś łowi ryby to rzucamy w podobne odległości. Gdy jednak w pobliżu nic się nie dzieje, to warto spróbować na innych odległościach, lub zmienić przynętę z robaka na fileta lub odwrotnie. Często fale wyrzucają drobne rybki na brzeg i można znaleźć świeżego fileta.
Gdy większość wędkarzy w tym samym czasie łowi na robaki z myślą o leszczu, a go w pobliżu nie ma, zamiana przynęty może okazać się złotym środkiem i złowimy smacznego Turbota, węgorza lub flądrę. U większości wędkarzy można zobaczyć tendencję do usilnego zakotwiczania ciężarka w jednym miejscu. Jest to wygodne, ponieważ nie trzeba często przerzucać wędek. Osobiście wolę jedną wędkę mieć możliwie stabilnie zakotwiczoną, a drugą przetaczającą się po dnie. Jest to trudne do zrealizowania, gdy w pobliżu jest większa ilość wędkarzy.
W tej grupie łowiący mają już najczęściej spore doświadczenie, warto ich podpatrywać i się uczyć. Stosowane są różne Systemi przyponów, od najprostszych do bardziej skomplikowanych. Zalecam na początek stosowanie prostych rozwiązań. Należy bardziej się skupić na tym, by przynęta podczas rzutów nie odpadała nam z haczyków. Po pewnym czasie, opracujemy sami swoje sposoby. Nasz pierwszy wyjazd zaplanujmy w miejsce, gdzie są często wędkarze np. kanał w Uniesciu, Jarosławiec, Gąski, Orzechowo, Dąbki, Darłówko czy wyspę Sobieszewską, Łazy lub inne znane łowiska. Jako przynęty używa się najczęściej czerwonych robaków.
Za najlepsze uważam czerwone robaki wielkości dendrobeny # 2 i 3 zbierane z żużlowej drogi lub zbierane blisko krawężników. Są to robaki wyjątkowo twarde i wytrzymałe, trudno je zgubić podczas rzutu. Na haczyk zakładamy ich kilka i to tak, by ostrze i grot haczyka było odsłonięte. Dobrą metodą na utrzymanie robaka to założenie najpierw jednego białego robaka jako stoper, następnie zapełnienie haczyka czerwonymi i na koniec znowu stoper w postaci białego robaka. Gdy są już kłopoty z pozyskaniem czerwonych robaków (pora zimowa) kupuję dendrobene #2 i #3 na dwa tygodnie przed planowanym wyjazdem. Trzymam je w piwnicy, aby się zestarzały. Dzięki temu tracą nieco wody i są bardziej wytrzymałe. Zdarzyło mi się kiedyś po drodze na ryby kupić bardzo świeże dendrobeny. Finał tego był taki, ze robiłem cuda by dało się nim rzucić na odległość 60-80 m. Od tamtej pory starannie dobieram przynęty. Pamiętajmy, że ptactwo również poluje na nasze robaki, dalsze oddalenie się od otwartego pudełka z robakami grozi zjedzeniem ich przez ptaki.
Dysponując już takim sprzętem, możemy łowić podczas silniejszych wiatrów, jeśli nie na dwie to choć na jedną wędkę. W sytuacji gdy wydaje się, że wiatr i fale są za duże by na głębokości 1 lub 2 metrów mogły żerować ryby, radzę jednak spróbować. Wiele razy miałem przypadki doskonałych brań nawet przy sile wiatru 10m/s i to co ciekawe, ryby brały na samej rewie. Nie słuchałbym opinii o wiatrach wschodnich, czy południowych, wiele dużych ryb złowiłem, gdy wiało z tych kierunków. Największe leszcze złowiłem podczas flauty, która również cieszy się złą opinią.
Są czasem sytuacje, gdy na plaży łowi tylko jedna osoba lub garstka wędkarzy, a pozostała reszta tylko patrzy. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale wydaje mi się, że nie zależny to od przynęty, przyponu, czy grubości żyłki. Raczej zwróciłbym uwagę na to jak daleko biorą ryby i czy ma to związek z pobliskim kanałem lub ujściem rzeki do morza. Są głębsze dołki w pobliżu pierwszej rewy w których gromadzą się większe ławice leszczy czy płoci. Warto nauczyć się odnajdywać takie miejsca. Tak bankowe miejsca są jednak nie stałe, morze po większym sztormie zmienia wygląd dna tak bardzo, że aż trudno w to uwierzyć.
Oglądając daty i godziny zdjęć ze złowionymi rybami zauważyłem większą liczbę brań rano niż wieczorem (leszcz). Największe sztuki brały między 10 rano, a 13 w południe. Magiczna godzina jesieni to 10 rano, a zimą 12 w południe. Latem okres brań rozciąga się na całą dobę. Dane te jednak miały swoje odstępstwa, które cieszyły oko i żołądek. Na plażę rzadko jeździ się samemu, jest więc okazja na eksperymenty. Gdy nic się nie dzieje, to nie ma sensu mieć zarzucone wszystkie wędki na tą samą przynętę lub odległość.
Widziałem już złowione leszcze na miniaturowe twisterki zakładane jako robaki, by móc dalej rzucić w silnym wietrze. Pamiętam jak pewnego dnia kilkunastu wędkarzy łowiło w okolicach pierwszej rewy, która oddalona była jakieś 100 metrów od brzegu. Po kilku godzinach bezrybia na plaży pojawia się wędkarz, który posiada sprzęt pozwalający zarzucić góra 20-30 metrów. Po chwili widzimy jak wyciąga kilowego okonia, po chwili drugiego...no i wędki poszły w ruch. Ciekawe ile takich okoni w tym dniu pływało pod naszymi nogami?
Łowiąc sprzętem z trzeciej grupy otwierają się nowe możliwości. Najważniejszą cechą tej grupy jest dla mnie odległość na jaką można zarzucać. Udaje się osiągać odległości rzędu 150 metrów, a nawet ponad 190 metrów przy silnym wietrze południowym. Gdy ryba bierze przed rewą lub na niej, to łowię tylko tam. Są jednak przypadki, gdzie większość łowiących do pierwszej rewy nie ma brań, wtedy staram się wykorzystać możliwości mocnych wędzisk zarzucając jak najdalej. Bardzo często okazuje się, że ok 30-50 metrów za rewą są ryby.. Lubię takim sprzętem łowić w bardzo wietrzne dni, gdy inni muszą rezygnować. By dojechać na łowisko muszę pokonać blisko 100 km, więc nie muszę się martwić, że zmieniające się warunki na morzu spowodują nieoczekiwane zakończenie łowienia.
Moim zdaniem nie ma sensu na ślepo rzucać zawsze jak najdalej, to w końcu nie olimpiada sportowa. Zrobiłem w sierpniu eksperyment. Pomógł mi w tym miejscowy wędkarz, z którym się dobrze znam. Łowiliśmy od kilku dni niewielkie leszcze, brały około godziny 15 do mniej więcej 17. Łowiliśmy przed pierwszą rewą, postanowiłem następnego dnia zmienić taktykę i zmontowałem zestawy do bardzo dalekich rzutów. Mój znajomy zarzucał tam, gdzie zwykle, czyli przed rewę, zaś ja rzucałem ile się dało. Finał był taki , że ja złowiłem na tą samą liczbę wędek co kolega cztery leszcze, a on osiem sztuk. Podczas dni, gdzie wieje silny wiatr od południa (morze wtedy przy brzegu jest spokojne) i jest możliwość bezpiecznego wejścia w spodnio butach na pierwsza rewę, oddać można takim zestawem rzuty rekordowo dalekie. Posiadanie takich wędek zmusza do korzystania z żyłek konicznych, lub stosowania wszelkiego rodzaju wiązanych przyponów strzałowych.
Century Compresor WR300 w akcji.
Potęga wędki Century Compresor WR300.
Wytrzymałość tego sprzętu daje możliwość stosowania większych ciężarków i większych przynęt oraz wymyślnych systemów. Jeśli ktoś próbował zarzucić 10 cm żywcem, wie jak trudno jest osiągnąć zadowalające odległości. Istotną rzeczą jest solidność konstrukcji, która daje gwarancje długowieczności i niezawodności. Dla osób uczestniczących w zawodach ekwipunek taki daje olbrzymią przewagę i elastyczność działań zwiększających szanse wygrania imprezy. Dobrym przykładem są zawody darłowska plaża 2007 i 2009, gdzie wielu zawodników zmuszonych zostało do opuszczenia nocą swych stanowisk z powodu silnego wiatru. Dużą wygodą jest możliwość zarzucania daleko bez konieczności wchodzenia do wody.
Mając możliwość łowienia daleko za pierwszą rewą odkrywamy, że panują tam inne warunki i zestaw nie jest znoszony przez prądy morskie, wręcz przeciwnie czasami jest wchłaniany w kierunku morza. W tym momencie trzeba opisać pewne zjawisko, które często obserwuje. Gdy na brzegu łowi większa ilość wędkarzy, którzy skupiają się wokół np. ujścia kanału lub rzeki i teren zaczyna być zagęszczony wędkami napotykamy problem. Otóż większość łowi przed pierwszą rewą w dołku i ich zestawy zachowują się inaczej niż tych, co łowią daleko za rewą. Jedne zestawy są ściągane szybciej, drugie wolniej finał potrafi być jeden, splątane żyłki i przyponu.
Sztuką jest umiejętne obserwowanie warunków panujących nad i pod wodą. Często w takich sytuacjach stosuję dopasowanie się do ogółu. Jeśli ktoś z sąsiadów ściąga i przerzuca zestaw, robię to samo. Na plaży trzeba obserwować nie tylko swoje zestawy, trzeba patrzeć jak zachowują się wędki innych. W tej sytuacji mamy więcej do stracenia, bo jeśli poplączemy swoją żyłkę koniczną lub ją uszkodzimy, to my mamy problem, a nie sąsiad, który stosuje tradycyjną tańszą żyłkę.
fot.a - Google
fot.b - Google
fot.2/a - Google
fot.2/b - Google
fot.2/c - Google
fot.2/d - Google
fot.2/e - Google
fot.2/f - Google
fot.2/g - Google
fot.2/h - Google
fot.2/i - Google
fot.2/j - Google
fot.3/a - Google
fot.3/b - Google
fot.3/c - Google