Wędkarskie metody połowu śledzi.

Ciąg dalszy artykułu o wędkarskich metodach połowu śledzi.

Modyfikacja zestawu.

Sezon śledziowy 2010 dobiegał końca. Śledzie z łowisk w Zatoce Gdańskiej już odpływały po tarle, a ja wciąż czułem jakiś niedosyt. Padła propozycja ostatniego wypadu na śledzie na Górki Zachodnie. To był późny wieczór, nie byłem przygotowany na połów następnego dnia, ale prawdziwego wędkarza długo namawiać nie trzeba. Oczywiście zgodziłem się. Postanowiłem jednak znowu zaeksperymentować i zrobić coś na szybkiego uwzględniając dotychczasowe doświadczenie i wiedzę. Usiadłem, popatrzyłem, stwierdziłem, że nie mogę zbyt wiele zrobić w tak krótkim czasie, ale…

Ciężarka przypominającego element pilkera typu „parasolka” nie miałem. Wykorzystywać blachę spinningową jako obciążenia próbowałem, ale ten wolny opad mnie raził. Chciałem jednak zamontować coś, co będzie imitować śledzia i wabić kolejne. Po chwili siedzenia wymyśliłem to, co umieściłem na poniższym zdjęciu [fot. 10].

Błyskotka mająca imitować śledzia

10

Fot. 10 – Błyskotka mająca imitować śledzia.

Na odcinek izolacji z przewodu elektrycznego o długości ok. 7cm nawinąłem wysmarowany klejem chemoutwardzalnym (Poxipol) pasek folii aluminiowej o wymiarach mniej więcej 6 x 15cm. Nawinąłem go w taki sposób, by całość była lekko spłaszczona, a izolacja z przewodu przechodziła przez środek. Gdy tak zrobiony element bazowy utwardził się, na spłaszczone boki nakleiłem paski folii holograficznej, a wszystkie nie objęte nią krawędzie, brzegi i inne rejony pomalowałem przezroczystym lakierem do paznokci z błyszczącym brokatem. Całość jest może mało estetyczna, jednak została wymyślona i zrobiona w przeciągu godziny z tego, co było pod ręką. Zabierając się, za tę błyskotkę chciałem by była lekka i dzięki temu w niczym nie przeszkadzała podczas prowadzenia zestawu, a jednocześnie by błyszczała i wabiła śledzie. Izolacja z przewodu elektrycznego jest tu rurką, przez którą przepuszcza się żyłkę zestawu. Mój zmodyfikowany zestaw w rezultacie wyglądał tak, jak na poniższym rysunku.

Błyskotki wg powyższego opisu założyłem pomiędzy krętlikiem (łączącym zestaw z żyłką główną) i pierwszym hakiem oraz pomiędzy ostatnim hakiem i agrafką służącą do zakładania ciężarka. Nie zostały one zamontowane na sztywno, miały możliwość przesuwania się po żyłce zestawu, jednak ich ruchy były ograniczone stoperami. Chodziło o to, by błyskotka nie mogła mieć bezpośredniego kontaktu z sąsiadującym z nią hakiem.

Podczas ostatniej wyprawy na śledzie w kwietniu 2010 r. na Górki Zachodnie wraz z dwoma kolegami staliśmy na odcinku kaszycy nie dłuższym niż 6m. Można więc z czystym sumieniem powiedzieć, że cała nasza trójka miała identyczne szanse. Jeden z kolegów miał komercyjny, krytykowany przeze mnie zestaw, a drugi – zestaw w prawdzie własnej roboty, ale bez żadnych dodatków. Po zejściu z łowiska podsumowaliśmy połów i okazało się, że ja mam dwa razy tyle śledzi, co oni dwaj razem wzięci. W chwili gdy ja łowiłem po jednym śledziu oni nie mieli żadnych brań. Gdy oni mieli po jednym śledziu, ja wyciągałem po 3 czy 4.

6. Technika prowadzenia zestawu.

Przyglądając się łowiącym śledzie, od razu można wyczuć ich preferencje wędkarskie. Inaczej będzie prowadzić zestaw wędkarz zamiłowany w spinningu, inaczej np. poławiacz dorszy z kutra. Generalnie można powiedzieć, że każda technika jest dobra, jeśli prowadzi do złowienia śledzia i myślę, że nie ma się co nad tym rozpisywać. Każdy, chcąc łowić śledzie, prędzej czy później będzie jednak musiał iść na pewien kompromis – jeśli śledzie będą oddalone, to poławiacz dorszy będzie musiał rzucać zestaw dalej i stosować techniki spinningowe, np. podwójne podrzucenie i oczekiwanie na opad. Z kolei spinningista będzie musiał machać kijem góra-dół tak, jak zestawem dorszowym na kutrze, gdy śledzie będą przy samym pirsie.

Należy tu jednak zwrócić uwagę na to, co się dzieje w chwili uderzenia pierwszego śledzia. Niektórzy instynktownie od razu zwijają zestaw i wyciągają jedną sztukę. Tylko po co w takim razie mają na zestawie pięć haków? Aby zwiększyć szanse na złowienie jednego śledzia? Nie! Po to, by złowić ich za jednym zamachem więcej. I w związku z tym pamiętajmy, że gdy uderzy pierwszy śledź nie ściągamy szybko zestawu od razu tylko czekamy aż zaatakują kolejne. Należy to jednak zrobić z rozwagą. Zestaw w tym momencie możemy zacząć ściągać jednak na tyle wolno, by kolejne śledzie mogły uderzyć w wolne haki, a jednocześnie, by nie mogły one splątać zestawu. Pamiętajmy, że każdy z zahaczonych śledzi będzie próbował uciekać w inną stronę i jeśli zestaw nie będzie w ogóle ściągany, możemy go w pewnym momencie po prostu stracić.

Któregoś dnia łowiąc śledzie, po zarzuceniu zestawu poczułem lekkie uderzenie i w tym momencie odezwała się moja komórka. Zestaw pozostawiłem w wodzie, po czym odebrałem połączenie. Gdy skończyłem rozmawiać, z wielkim trudem zacząłem kręcić kołowrotkiem. Po chwili oczom moim ukazał się kłębek śledzi otoczonych całkowicie poplątanym zestawem i żyłką główną. Jedyne co można było zrobić, to poprzecinać żyłkę w wielu miejscach, by oswobodzić ryby, a zestaw nadawał się do wyrzucenia.

Omawiając technikę prowadzenia zestawu, myślę, że dobrze będzie wspomnieć też o szybkości łowienia śledzi. Miejsca, w których będziemy łowić są specyficzne. Wokół nas cały czas będzie panował ruch jednostek pływających. Co chwilę będzie przepływać jakiś kuter, barka, holowniki będą wprowadzać statki do portu czy też je z niego wyprowadzać. Taki ruch na pewno będzie wpływać na migrację ławicy – raz będzie ona przeganiana z obrębu naszego łowiska, innym razem przepływająca jednostka może nam tę ławicę podprowadzić. I w związku z tym ma właśnie znaczenie szybkość, z jaką będziemy śledzie zdejmować z haków i zanurzać zestaw ponownie w wodzie. W danym momencie możemy mieć branie za braniem, każde zanurzenie zestawu może dawać nam kilka śledzi. Za chwilę jednak może przepłynąć jakiś statek, przegonić ławicę i zanim powróci ona w to samo miejsce, przez godzinę lub dłużej możemy nie mieć ani jednego brania. Fakt obecności ławicy przy naszym stanowisku należy więc umiejętnie i szybko wykorzystać.

7. Kultura łowienia.

Być może jest to dziwny temat jak na niniejsze opracowanie, jednak widząc nieraz, co się dzieje w miejscach połowu śledzi, postanowiłem i o tym wspomnieć. Mam nadzieję, że osób, które będą miały okazje przeczytać moje spostrzeżenia w ogóle to nie będzie dotyczyło, ale być może poniższym uczulę nowicjuszy na pewne aspekty związane z tematem, a wędkarzom z doświadczeniem nieco szerzej otworzę oczy.

Wg przepisów morskich (patrz §11 TUTAJ) pomiędzy osobami prowadzącymi połowy z brzegu zwykłą wędką powinna być zachowana odległość 20m, a w przypadku połowów spinningiem – 50m. Jak ma się więc do tego fakt, iż w szczycie brań śledzi wędkarze na pirsach są oddaleni od siebie średnio co 1m, a np. w Nowym Porcie w Gdańsku w miejscu w tutejszym żargonie nazywanym „amboną” na odcinku 2m stoi 6 osób i każda macha kijem?

Mówiąc o powyższym, nie chcę krytykować przepisów, nie chcę też negować połowu śledzi w większym zagęszczeniu. Z reguły każdy z wędkarzy i tak jest w stanie wówczas łowić, a przy umiejętnym prowadzeniu zestawu do splątania z sąsiadami nie dojdzie. Niech każdy ma szansę, by w sezonie zasmakować takiego wędkarstwa, niech każdy złowi regulaminową ilość śledzi. Mam w tym miejscu tylko jedną uwagę – skoro regulamin jest taki, jaki jest, to przychodząc na łowisko i chcąc się gdzieś wcisnąć ze swoim sprzętem przynajmniej zapytajmy się: „Dzień dobry, czy można tu stanąć”? Z reguły nikt nie odmówi, a taką postawą damy dobry przykład, nie zachowamy się po chamsku. Obserwując zachowania niektórych osób z wędkami (celowo nie nazywam ich tu wędkarzami) stwierdzam, że są tacy, którym wydaje się, że wszystko im wolno. Przychodzi taki człowiek i mówi „Panie, ja tu wczoraj łowiłem, to jest moje miejsce”. Inny wciska się między dwóch wędkarzy bez pytania i rozkłada wędkę z przyczepionym zestawem zawierającym 10 haczyków. Nie dość, że łamie prawo, to jeszcze nieustannie się plącze z innymi. Po jakimś czasie ma miejsce kontrola i okazuje się, że żaden z nich nie ma nawet zezwolenia wędkarskiego.

Łowiąc śledzie pamiętajmy też, że w porcie na pirsie pierwszeństwo mają zawsze jednostki pływające, a nie wędkarze. Demonstracyjne wyrażanie sprzeciwu czy chociażby niezadowolenia z tego, że jakiś np. kuter chce przycumować w miejscu, w którym my mamy zanurzony zestaw mija się z celem i nie świadczy dobrze o wędkarzu. Byłem już jednak świadkiem i takich zachowań.

Kultura na łowisku i zachowanie powinny wyróżniać prawdziwego wędkarza. Inną sprawą, na którą chciałem zwrócić uwagę jest czystość stanowiska. Pamiętajmy, że nasze miejsca połowu śledzi nie są przeznaczone stricte dla wędkarzy, często są to pirsy tuż przy deptaku dla spacerowiczów i turystów. Jak ma się czuć osoba, która wybrała się na spacer, przysiądzie sobie na ławeczce, by powdychać świeże morskie powietrze, a wszędzie wokół będą pozostawione cuchnące już śledziowe łuski? Wiadomo, że podczas połowu, zanim śledź trafi do wiaderka, część swojej łuski może stracić. Jeśli np. śledź spadnie z haka przed zdjęciem, jego łuski będzie pełno wokół całego stanowiska. Zabierzmy więc zawsze ze sobą na połów jakąś szmatę i po skończonym połowie po sobie posprzątajmy. Weźmy pod uwagę fakt, iż istnieją już miejsca publiczne, w których do niedawna można było łowić, a obecnie jest całkowity zakaz połowu. Nie doprowadzajmy swym zachowaniem do tego, by takich miejsc pojawiło się więcej.

Kontynuując temat łuski chciałem zauważyć, że niektórzy wędkarze złowione śledzie wrzucają do wiaderka, ale wyłożonego w środku dopasowaną siatką wędkarską. Po zakończeniu połowu chwytają ją i zanurzają wielokrotnie w wodzie. Znaczna część łuski wówczas schodzi ze śledzi, przechodzi przez oczka w siatce i pozostaje na łowisku. Osobiście do tej metody wstępnego oczyszczania śledzi podchodzę z dystansem. W prawdzie łuska ta będąc naturalną częścią śledzi, dla lokalnego środowiska wodnego nie powinna stanowić żadnego zagrożenia, jednak po takiej operacji unosi się ona przez dłuższy czas na powierzchni wody. Jej nurt przesuwa utworzony z łuski kołnierz wprost pod wędki sąsiadujących wędkarzy co może w pewnym stopniu zmniejszyć efektywność ich łowienia. Jeśli więc nie jesteśmy na łowisku sami, nie zachowujmy się egoistycznie. Proponuję, z uwagi na innych wędkarzy, powstrzymać się od tego rodzaju zabiegu lub ewentualnie na tyle się oddalić, by płucząc śledzie, nikomu w niczym nie przeszkodzić.

Wykorzystujemy pliki cookies.          OK