Ciąg dalszy artykułu o wędkarskich metodach połowu śledzi.
Udany, fantastyczny dzień, obłowiliśmy się śledzi za wszystkie czasy, przepełnia nas radość. Ale co dalej? Wracamy, a tu żona chce nas wyrzucić z domu lub w najlepszym razie stwierdza: „Nałowiłeś to teraz to oczyść”! Namęczyliśmy się, bolą nas plecy, ręce, a tu jeszcze trzeba czyścić. Może jednak nie będzie tak źle, wystarczy, że zabierając się za śledzie zapomnimy o metodach czyszczenia np. ryb słodkowodnych (z użyciem noża czy tarki do ściągania łuski) i użyjemy nieco innego sprzętu. Poniżej moja wypracowana i bardzo skuteczna metoda szybkiego oczyszczania śledzi.
Zabierając się za śledzia, nie przejmuję się w ogóle łuską. Chwytam go lewą ręką (zaznaczam, że jestem praworęczny) tak, by jego łeb był skierowany w kierunku kciuka. Nożycami do cięcia kurczaka obcinam mu lewą płetwę piersiową, obracam go i obcinam prawą. Wszystkie pozostałe płetwy na tym etapie zostawiam. Następnie obcinam łeb, po czym obracając odpowiednio śledzia rozcinam mu brzuch na całej długości i kciukiem lewej dłoni, jednym ruchem w dół, usuwam wszystkie jego wnętrzności. Tak oprawionego śledzia wrzucam do jakiegoś pojemnika (np. do wiaderka czy garnka) z wodą. Chcę zauważyć, że postępując w ten sposób ani razu nie użyłem noża, wszystkie cięcia wykonywałem wspomnianymi nożycami. To właśnie ich zastosowanie sprawia, że po krótkiej wprawie można w opisany sposób oprawić nawet cztery śledzie na minutę.
A co dalej? Mając większą ilość tak wstępnie oprawionych śledzi, bierzemy każdego osobno i pod wodą w pojemniku przecieramy palcami. W ten sposób bez problemu usuniemy wszelkie niechciane pozostałości łącznie z łuską. Nawet kilka łusek mogących pozostać przy samym ogonie z łatwością usuniemy lekko pocierając ich okolice paznokciem. Po tej operacji w pojemniku pozostanie nam woda z krwią, którą wylewamy, a łuskę zgromadzoną na dnie wyrzucamy do śmietnika (odradzam wylewanie wszystkiego wraz z łuską do zlewu lub WC, ponieważ może być w następstwie potrzebna pomoc hydraulika).
W efekcie otrzymujemy tusze, które praktycznie wymagają jedynie ponownego przepłukania wodą, gdyż mogą jeszcze w sobie zawierać trochę krwi. W zależności od dalszego przeznaczenia możemy ewentualnie poobcinać pozostałe płetwy, specjalnie się już przy tym nie brudząc. Celowo ich nie obcinałem od razu, ponieważ niektórzy uwielbiają usmażone śledzie wraz z zarumienionymi, chrupiącymi płetwami.
Podczas łowienia zestawem śledziowym często zdarza się też złowić szprotki. Podążają one w mniejszych lub większych ilościach wraz z ławicą śledzi. Niektórzy wypuszczają je do wody, inni zabierają, twierdząc, że w occie są smaczniejsze od śledzi. Jeśli jednak zdecydujemy się na ich zabranie, a w planach mamy za jakiś czas wyprawy na belonę czy sandacza, dobrze jest przynajmniej ich część zamrozić. Szprotki jednak są na tyle delikatne, że trzeba to zrobić umiejętnie, by po rozmrożeniu nie okazało się, że są sflaczałe i nie trzymają się haczyka. A tak właśnie może się zdarzyć, jeśli zamrozimy je bez wstępnego osuszenia. W tym celu wystarczy je dokładnie wytrzeć ręcznikiem papierowym do suchości. Następnie szprotki rozkładamy na odcinkach ręcznika papierowego, np. po 6-10 szt./odcinek, zwracając uwagę na to, by się z sobą nie stykały [fot. 11].
Fot. 11 – Szprotki rozłożone na papierowym ręczniku w celu zamrożenia.
W ten sposób rozłożone na ręczniku szprotki, po całkowitym zamrożeniu, możemy warstwami spokojnie poukładać w jakimś pudelku, które dalej będziemy trzymać w zamrażarce. Gdy zajdzie potrzeba, z pudełka wyciągamy jeden czy dwa arkusze ręcznika (zależnie od potrzebnej ilości) wraz z rozłożonymi szprotkami. Zanim dojedziemy na łowisko szprotki będą już rozmrożone i gotowe do użycia na przynętę. Z łatwością będą odchodziły od papierowego ręcznika pozbawione najmniejszych śladów uszkodzenia, a swą twardością dadzą nam możliwość wielokrotnego zarzucenia zestawu bez obawy, że przynęta nam spadnie z haczyka.
Jeśli zamierzasz łowić śledzie więcej niż jeden raz, postaraj się mieć zawsze jakiś punkt odniesienia dla jakości haczyków. Łowiąc gotowym zestawem kupionym w sklepie przed kolejna wyprawą na śledzie, porównaj używany już zestaw z nowym, nie używanym. Jeśli haczyki lub zamontowane przy nich błyskotki już się nie błyszczą, nie używaj tego zestawu ponownie, bowiem tylko stracisz czas. Prawdopodobnie złowisz trochę śledzi, ale ilość ta będzie dużo mniejsza, niż przy zastosowaniu zestawu nowego. To samo tyczy się zestawów własnej produkcji – porównaj zamontowane na nim haczyki z nowymi z paczki. Jeśli się już tak nie błyszczą, jeśli masz wrażenie, że złota warstwa została starta – zmień je na nowe.
Wybierając się na śledzie, warto znać pewne przeliczniki, które w jakimś stopniu z mniejszą czy większą dokładnością pozwolą nam określić, ile już ich złowiliśmy. W końcu nie każdy zabiera z sobą na łowisko wagę, by kontrolować, czy już wyczerpał swój limit połowowy, czy też jeszcze kilka sztuk może złowić. Otóż można przyjąć, że średnio 20 śledzi waży ok. 1kg. Będą zdarzały się nam oczywiście sztuki większe (np. 30cm) i zarazem cięższe, jak i mniejsze (np. 20cm) – lżejsze. Ale powyższy przelicznik uśredniający pozwala nam określić wagę całego połowu z dokładnością do 10%. Zliczanie jednak śledzi wrzucanych do wiaderka jest mało praktyczne i uciążliwe. Łatwo się pomylić, poza tym wybierając się na śledzie naszym celem jest łowienie, a nie liczenie. Znacznie korzystniej jest zastosować inne rozwiązanie. Wystarczy mianowicie wziąć ze sobą wiaderko o pojemności 10 litrów. Śledzie zapełniające po brzegi wiaderko o tej pojemności będą ważyły dokładnie 10kg czyli wyczerpiemy tym samym dopuszczalny dzienny limit połowowy.
- Fot. 2b – Google Earth.
- Fot. 5a, b, c – Internet.
- Wszystkie pozostałe fotografie, rysunki oraz tekst – opracowanie własne.
Tomasz Polak
tompol2@poczta.onet.pl